wtorek, 20 sierpnia 2013

005 Rozdział: Burza zdarzeń


Muzyka budzi w sercu pragnienie dobrych czynów.
(Pitagoras)

Leżąc na łóżku, tępo wpatrywałam się w sufit. Za oknem szalała burza. Trzask piorunów powodował, że co jaki czas podskakiwałam. Nigdy nie bałam się natury. Jednak, będąc zamyślona, grzmoty co chwila wyrywały mnie z mojego świata, przy okazji strasząc. Deszcz bębnił o parapet tak mocno, że ledwo słyszałam swoje myśli.  
Jęknęłam przeciągle i odwróciłam się tyłem do okna. Z Louisem nie rozmawiałam od wspólnego spotkania w kawiarni. Całe dwa dni. On do mnie nie napisał, więc ja nie chciałam się narzucać i też siedziałam cicho. Byłam pewna, że pomyślał o mnie źle i nasz kontakt urwał się już na zawsze.
– Sophie! – usłyszałam krzyk mojej rodzicielki, który wyrwał mnie z rozmyśleń.
Nic nie odpowiadając zwlekłam się z łóżka i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do salonu, w którym na kanapie siedziała moja brązowowłosa mama. Wciąż była ubrana w czarną spódnicę i białą koszulę, co wskazywało na to, że dopiero wróciła z pracy.
– Tak? – zapytałam cicho, lekko śpiąca.
– Przyszedł list z Westminster – powiedziała podekscytowana, odwracając się do mnie.
Podeszłam bliżej, a ona podała mi kwadratową kopertę. Podekscytowana niechlujnie rozdarłam papier i wyjęłam z niego żółtą, idealnie zagiętą w pół kartkę. Lekko drżącymi dłońmi otworzyłam ją, a widząc wzrok mojej mamy, zaczęłam czytać na głos.
– Szanowna panno Snoopy.  Z radością informujemy, że została przyjęta pani do naszego uniwersytetu. – przeczytałam pierwsze zdanie, niemal piszcząc – Naukę rozpocznie pani we wrześniu, a do tej pory ma pani obowiązek zakupienia wszystkich książek i potrzebnych materiałów, których listę znajdzie pani w kopercie. Gratulujemy. – zakończyłam czytanie głębokim westchnieniem.
Mama spojrzała na mnie z dumą w oczach i wstała z kanapy, po chwili przytulając mnie mocno.
– Wiedziałam, że się dostaniesz – powiedziała cicho, a ja zaśmiałam się.
– Mamo, udusisz mnie – jęknęłam, gdy jej uścisk zacieśnił się.
Moja mama zachichotała, po czym wyjęła z koperty listę książek i powiedziała, że postara mi się je załatwić w najbliższych dniach. Byłam jej wdzięczna za to, że sama nie musiałam biegać po księgarniach.
Wciąż nie mogłam uwierzyć, że od września będę studentką. Niezwłocznie wyjęłam telefon z kieszeni dresów i wybrałam numer Ashley. Trzymając urządzenie przy uchu wbiegłam do pokoju z uśmiechem rzucając się na łóżko.
– Właśnie miałam do ciebie dzwonić – usłyszałam jej jak zwykle ciepły głos.
– Przyjęli mnie! – krzyknęłam uśmiechnięta.
– To wspaniale! – pisnęła Ashley, która wydała się być podekscytowana bardziej niż ja.
Zaczęłyśmy rozmawiać na temat rozłąki i nowych szkół. Nie wiem ile czasu nasze słowa wychodziły z ust. Świadomość nowego początku była bardzo ekscytująca, a zarazem wiedząc , że Ashley od tej pory będzie chodzić do innej szkoły byłam trochę smutna.
Po chwili jednak przypomniałam sobie pierwsze słowa blondynki, którymi mnie przywitała.
– Mówiłaś, że miałaś do mnie dzwonić. Coś się stało? – zapytałam marszcząc brwi.
– Tak! – sapnęła przeciągle – Widzisz, chłopcy dzisiaj występują w Gold River, to ta galeria. No i Harry mnie zaprosił. Zastanawiam się, czy może nie chciałabyś pójść ze mną?
Zastanowiłam się chwilę, nad tym czy chcę iść, czy nie. W końcu zaprosił Ashley, nie mnie. Nie chciałam się narzucać. Louis do mnie nie napisał, czyli nie chciał bym tam szła. Wszystko wskazywało tylko na to, że będę piątym kołem u wozu.
– Nie Ashley. Ja… Ja jestem zajęta – powiedziałam lekko zmienionym głosem. Nigdy nie umiałam okłamywać ludzi, a tym bardziej Ashley.
– Nie prawda. Co się stało? – zapytała, a jej nastrój natychmiastowo się zmienił.
– Nic, zwyczajnie, nie chcę tam iść – zaśmiałam się sztucznie, co było do mnie nie podobne.
– Boże Sophie idziesz i koniec kropa. Nie wiem co się dzieje w tej twojej głowie, ale uwierz mi cokolwiek teraz myślisz, jesteś w błędzie. Potrzebuje cię, więc bądź gotowa na szesnastą. Przyjadę. Kocham cię. – powiedziała, a po chwili dało słyszeć się przeraźliwe pikanie.
Nigdy nie wiedziałam, skąd Ashley wie wszystko o tym, co się ze mną dzieję. Zawsze, gdy jestem niepewna, smutna, szczęśliwa,  Ashley mnie przejrzy. Przez telefon, przez Twittera, zawsze. Ma wyjątkowy dar.
Pokręciłam głową i westchnęłam. Wciąż bałam się, że nie będę tam mile widziana. To Ashley była otwarta, zabawna, ładna. Ja byłam tym cieniem, który podążał na nią.  Gdyby nie moja przyjaciółka, pewnie całe dnie siedziałabym w domu. Uśmiechnęłam się krzywo i podeszłam do szafy by przebrać w coś bardziej stosownego.

* * *

Przepychając się przez tłum, panujący w galerii, próbowałam nie stracić z oczu blond czupryny Ashley.  Przedzierałam się przez piszczące fanki trzymające plakaty One Direction, a deszcz dudniący o szklany dach galerii powodował jeszcze większy hałas. Po kilku minutach stanęłam w miejscu, nie wiedząc w którą stronę się udać. Ashley gdzieś zniknęła, a ja straciłam siły.
Po chwili usłyszałam jak męski, znany mi już głos, zaczął witać zebranych ludzi. Louis. Wszystkie dziewczyny z uśmiechami odwróciły się w jedną stronę, a ja postanowiłam dostać się do najbliższej ściany.
– Tu jesteś! – ledwo usłyszałam krzyk Ashley, która złapała rękaw mojej bluzy.
Odetchnęłam z ulgą, gdy pociągnęła mnie w stronę sceny. Stanęłyśmy pod chłodną ścianą, a ja oparłam się o nią ciężko oddychając. Ashley zaśmiała się widząc mój stan, lecz nic nie powiedziała. Mimo tłumu nastolatek, miałyśmy doskonały widok na scenę.
Chłopcy jeszcze nie zaczęli śpiewać. Niall i Zayn gonili się na scenie. Mulat miał krzywy wyraz twarzy,  a ja tylko zastanawiałam się, co takiego blondyn zrobił. Louis obejmował ramieniem Harry’ego i szeptał mu coś do ucha, natomiast Harry rozglądał się po widowni. Liam nieudolnie próbował uspokoić Nialla i Zayna.
Kiedy w końcu muzyka zaczęła grać, wyprostowałam się. Dzisiejszy koncert stanowczo różnił się od tego na arenie. Było jasno, chłopcy byli bardziej rozluźnieni, a ja sama starałam się wsłuchać w tekst piosenki. Ostatnim razem nie zwracałam uwagi ani na rytm, ani na słowa. Teraz o dziwo śpiewana przez nich piosenka wpadła mi w ucho, a już po chwili wystukiwałam jej rytm nogą.
Harry, który siedział na czarnym kufrze, wciąż rozglądał się marszcząc brwi. Nagle jego spojrzenie zatrzymało się na Ashley. Uniósł brwi i uśmiechnął się, co blondynka od razu zauważyła. Widziałam, że z trudem powstrzymuje się od machania Harry’emu, tak jak robią to inne dziewczyny.
Koncert trwał krótko. Chłopcy zaśpiewali pięć piosenek, a potem pożegnali się, zapowiadając kolejne występy, przed swoim wyjazdem. Westchnęłam, a Ashley uśmiechnęła się do mnie.
– Sophie, słuchaj, przed chwilą dostałam wiadomość od Harry’ego – powiedziała Ashley, gdy chłopcy zeszli ze sceny, a tłum zaczął się przeludniać.
– Jasne, nie przejmuj się, leć. – uśmiechnęłam się, doskonale wiedząc co chodzi po głowie mojej przyjaciółce. Ona uśmiechnęła się i uprzednio całując mnie w policzek uciekła w stronę kulisów.
Westchnęłam lekko zawiedziona. Szczerze powiedziawszy, miałam nadzieję, że ten dzień spędzimy we dwójkę. Mogłam się domyśleć, że wcale tak nie będzie.
Idąc powoli w stronę wyjścia z galerii, rozglądałam się po witrynach sklepowych, które jarzyły się jasnymi światełkami. Dla Ashley takie miejsce jest rajem, pomyślałam i zaśmiałam się  w myślach. Kiedy już miałam przekraczać rozsuwane drzwi, a zimne, wilgotne powietrze uderzyło we mnie, poczułam czyjąś ciepłą dłoń na ramieniu.  Przez moje ciało przeszedł dreszcz przerażenia. Wstrzymałam oddech i odwróciłam się widząc mężczyznę ubranego w szare, dresowe spodnie, białą bluzkę i czarną czapkę, która zwisała z jego głowy. Jego twarz przysłaniały ciemne okulary, jednak już po chwili poznałam tą osobę.
– Louis?! – zapytałam cicho, a on uśmiechnął się i ściągnął okulary, ujawniając swoje szare oczy. Już po chwili założył je  znowu, a ja przyłożyłam dłoń do piersi.
– Nawet nie wiesz, jak mnie wystraszyłeś! – naskoczyłam na niego, a on zaśmiał się lekko.
– Przepraszam, nie sądziłem, że jesteś taka strachliwa – zachichotał, a ja prychnęłam. – Tak sobie pomyślałem, może masz ochotę na kawę, herbatę, może coś do jedzenia? – zapytał wzruszając ramionami.
Uniosłam brwi, lekko zdziwiona. Nie sądziłam, że kiedykolwiek jeszcze spotkam któregoś z chłopców. Westchnęłam cicho i spojrzałam w górę, na szklany dach, by zobaczyć, że burza wciąż szaleje. Nie miałam ochoty wsiadać do taksówki i wlec się przez Londyn do domu.
– Chętnie – uśmiechnęłam się lekko.
Zacisnęłam dłonie na rękawach swojej niebieskiej bluzy i przygryzłam delikatnie wargę. Louis uśmiechnął się i ruszył w nieznanym mi kierunku, a ja dzielnie dotrzymywałam mu kroku. Ogarnęła mnie fala uczuć. Radość, strach, zdenerwowanie, zawstydzenie, wszystkie one tworzyły iście zabójczą mieszankę.
Od autorki: Da, Da, Da, Daaam... Obudziłam się rano (rano, rano) i nie mając co ze sobą zrobić, postanowiłam opublikować rozdział >.< Jestem ciekawa, co powiecie... Dziękuję za wszystkie komentarze! ♥

Na IMPERIUM GRAFIKI (moim drugim blogu) jest otwarty nabór, nie gryziemy ;) Zapraszam wszystkich chętnych ^^

11 komentarzy:

  1. No to będę pierwsza. Super, super, super. Czekam z niecierpliwością na następny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejku, nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, że dodałaś nowy rozdział :)
    Hm, no więc moja droga Yokito, tak na wstępie, to chcę ci powiedzieć, że mi się ostatnio śniłaś, haha. Fakt, nie wiem jak wyglądasz, ale sobie ciebie wyobraziłam. Wiem, dziwne :o
    Co do rozdziału, to jest fantastyczny. Teraz Louis będzie z nią sam na sam w tej kawiarni. No w sensie, że nie będzie z nimi Ashley i chłopaków, więc będą mogli porozmawiać, no wiesz, bardziej na luzie. Czekam na kolejny rozdział! Całuje, Weronika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak teraz się uśmiecham :D No wiesz, wyobraźnia musi być do czegoś potrzeba ^^ A na Total Heart Attack, w którymś z ostatnich rozdziałów, dodawałam swoje zdjęcie xD >.< To tak na marginesie xD
      Oo tak, wiem ;)
      Również całuję i pozdrawiam!

      Usuń
  3. Widziałam już ten rozdział o 9:30, lecz teraz piszę komentarz. :D
    Co do rozdziału jest świetny <3 Louis jako gangsta w dresie XD Hahaha XD Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! :) Pozdrawiam, Ven.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no nie chodziło tutaj o gangsta xD Wiesz, przebrał się,w coś luźnego xD
      Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz! ;)

      Usuń
  4. O jejku super, że jest nowy rozdział. Kocham to opowiadanie i Louisa w dresie XD
    @snajdbrd

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie rano to jest gdzieś tak 11:00, ale co tam :P Co do rozdziału to jak zwykle super i nie mogę się doczekać, kiedy Lou i Sophie będą w tej kawiarni.
    +Louis jest dresiarzem! o.O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No u mnie też xD Ale spać nie mogłam >.<
      Awww, Loui nie jest dresiarzem :D To taki kamuflaż,kameleon xD Nie no, wydaje mi się, ze chłopcy nie chodzą całymi dniami w rurkach. Ubierają się na luzie.. Byleby do wygody ;)

      Usuń
  6. Nominowałam cię do nagrody ( sorry mam problemy z napisaniem tej nazwy ) . Szczegóły na moim blogu we're in this together

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu przybywam :) Cieszę się, że dodałaś nowy rozdział. Jak to dobrze mieć taką przyjaciółkę jak Ashley - gdyby Sophie nie poszła, zapewne nie miałaby okazji spotkać się z Lou w kawiarni, do której właśnie zmierzają i koniec swej wędrówki mają dopiero w następnym rozdziale. Jestem ciekawa co takiego się wydarzy pomiędzy nimi, czy w ogóle coś się wydarzy? No a Harry i Ashley - coś się poważnego kroi. Dobrze, dobrze :) Czekam na rozdział następny, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie wyobrażam sobie Lou w dresie, hhaha <3
    Pewnie i tak wyglądał uroczo:/
    [spam]
    Zapraszam na już 2 rozdział, który pojawił się na blogu -> http://event-in-paris.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń