Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz.
One przyjdą same.
(Phil Bosmans)
Mała aula szkolna,
wypełniona była po brzegi zirytowanymi i znudzonymi uczniami. Każda klasa miała
wyznaczone miejsce, w którym stała już od godziny, słuchając nudnej przemowy
dyrektora. Z każdą chwilą czułam się gorzej. Było mi duszno, a to, że przede
mną stał wysoki chłopak, tym bardziej mi nie pomagało. Chciałam jak najszybciej
wyjść z tej szkoły, by już nigdy tu nie wracać.
Ashley stała po drugiej
stronie sali, za dyrektorem. Uczestniczyła w małym, szkolnym chórku. Który co
jakiś czas śpiewał piosenki o pojednaniu i wolności. Uśmiechnęła się do mnie
krzywo.
– Tak więc, życzę wam
nowych przygód na drodze życia, która jest kręta i…
Poczułam jak kieszeń
mojej spódnicy wibruje. Już po chwili wszyscy zgromadzeni w sali wlepili we
mnie wzrok. Dyrektor uniósł brwi, lekko zdenerwowany, tym, że sygnał mojej
wiadomości przerwał mu godzinną
wypowiedź. Przygryzłam wargę, szepcąc przepraszam, a po chwili przemówienie
zostało kontynuowane. Szybko wyjęłam telefon z kieszeni i odczytałam wiadomość.
Zaśmiałam się kręcąc
głową, co nie uszło uwadze Ashley. Uśmiechnęła się szeroko, jakby wiedząc od
kogo właśnie dostałam wiadomość.
Doskonale wiedziałam, że zaraz po zakończeniu uroczystości zostanę
zbombardowana pytaniami. W końcu moja przyjaciółka nie miała jeszcze szansy
wypytać mnie o rozmowę z Louisem.
Od wczorajszego
wieczoru Louis próbuje przekonać mnie do spotkania w kawiarni. Ja, on, Ashley,
Harry i o ile dobrze pamiętam Zayn.
Pisał, że w Londynie będą tylko przez najbliższe dwa tygodnie, dlatego
nie będzie innej okazji, by się poznać.
Westchnęłam i więcej
nad tym nie myśląc, odpisałam kilka krótkich słów. Wiedziałam, że jeśli się
zgodzę, Ashley będzie w siódmym niebie, dlatego tak też zrobiłam.
* * *
Ashley po raz kolejny
zaczęła śmiać się i lekko podskakiwać. Zachowywała się jak mała dziewczynka, co
wywołało uśmiech na mojej twarzy.
– Nie mogę uwierzyć, że
się zgodziłaś! – powiedziała, czekając, aż ubiorę swoje dżinsy.
– Zrobiłam to tylko dla
ciebie. A niech ten Styles rzuci jakiś komentarz, to… – podskoczyłam kilka
razy, ciągnąc spodnie ku górze. Szybko ubrałam czarną bluzę i rozczesałam
włosy.
– Sophie – upomniała
mnie Ashley, a ja westchnęłam.
– Tom nas podwiezie –
powiedziałam, nie chcąc się kłócić.
Widziałam, jak oczy
Ashley się zaświeciły. Jeszcze nie zdążyła przywitać się z moim bratem, który
mając coś do załatwienia na mieście, wyszedł rano.
– To wspaniale! –
pisnęła, a następnie zmierzyła mnie od góry do dołu.
– No co? – mruknęłam
wzruszając ramionami. – Jest zimno.
Ashley zachichotała, po
czym objęła mnie delikatnie.
– Jesteś wyjątkowa –
szepnęła, odsuwając się.
Zmarszczyłam brwi, nie
rozumiejąc o co chodzi mojej przyjaciółce, lecz nim zdążyłam zadać pytanie,
usłyszałyśmy trąbienie. Tom już przyjechał. Wyszłyśmy z mieszkania, kierując
się na zewnątrz. Przez cały czas miałam wątpliwości. Przecież wokół chłopców, zawsze
kręci się dużo dziennikarzy. A ja osobiście, nie chciałam być już jutro na
pierwszych stronach gazet. Jednak widząc entuzjazm Ashley, starałam się nie
przejmować.
– Ashley! – usłyszałam
krzyk mojego brata, A już po chwili moja przyjaciółka uwiesiła się na jego
szyi.
– Boże, masz zarost! –
powiedziała oniemiała dziewczyna a ja zaśmiałam się cicho.
– Serio? – zapytał z
sarkazmem, posyłając jej ciepły uśmiech.
Następnie zwrócił się
do mnie i uśmiechnął. Otworzył tylne drzwi Ashley, a ja usiadłam po drugiej
stronie.
– To z kim się
spotykacie? – zapytał, kiedy auto ruszyło.
– Z kolegami –
uprzedziłam Ashley, która zapewne, już chciała się pochwalić.
Nie widziałam sensu, by
informować brata o tym z kim naprawdę będziemy się widzieć. Zacząłby się
nabijać, lub chcieć ich poznać. Sadząc po tym, że jego przyszła żona kocha ten
zespół, mógłby do niej zadzwonić i poprosić o coś chłopców. Jeszcze tego
brakowało, by mnie męczył.
– Jesteśmy na miejscu –
powiedział Tom i wyszedł z auta.
My zrobiłyśmy to samo i
z uniesionymi brwiami spojrzałyśmy na niego
– Tom, ty nie idziesz z
nami – powiedziała ostro Ashley, na co ja zachichotałam.
– Ależ oczywiście, że
nie. Chce tylko, by ci chłopcy mnie zobaczyli. W razie czego, będą wiedzieć, że
znacie, kogoś tak silnego i strasznego jak ja. W końcu mam zarost.
– To nie miało sensu –
mruknęłam, a on zaśmiał się głośno. – Ale dziękuję za troskę, braciszku –
powiedziałam, po czym przytuliłam go delikatnie
– A teraz do wozu. –
powiedziała Ashley, która zniecierpliwiona czekała, aż wejdziemy do kawiarni.
Obie zaczekałyśmy, aż
mój brat odjedzie. Ja trzymając dłonie z kieszeni bluzy, a Ashley przygryzając
nerwowo wargę.
– Już, idziemy –
zagrzmiała, gdy tylko auto zniknęło za zakrętem. Chwyciła mnie za nadgarstek, ciągnąc do
środka kawiarni. Jej krok był tak szybki, że ledwo nadążałam, a gdy zahaczyłam
butem o próg, potknęłam się, na
szczęście nie wywracając. Ashley spojrzała na mnie przepraszająco, po czym
wskazała na stolik w rogu kawiarni.
Ruszyła pierwsza, znów
nie zwracając na mnie uwagi, tak jak na koncercie. Zniesmaczona pokręciłam
głową i ruszyłam za nią. Miała na sobie ciemne rurki, białą, letnią koszulkę i
czarną, elegancką kamizelkę. W ręku trzymała płacz, który zdążyła już ściągnąć
w aucie. Była moim zupełnym przeciwieństwem.
Została przywitana
przez uśmiechy chłopców. Niestety nie widziałam twarzy jednego z nich. Harry zrobił jej miejsce, a ona z uśmiechem
usiadła obok.
Poczułam się lekko
głupio, kiedy stanęłam obok nich. Jednak Ashley uśmiechnęła się do mnie dodając
otuchy.
– Myślałem, że się
zgubiłaś – powiedział z uśmiechem Louis.
– A ja miałem nadzieję,
że się zgubiłaś – mruknął Harry.
Kiedy już miałam
odparować na jego irytujący komentarz, uprzedził mnie chłopak, który siedział wcześniej tyłem.
– Może sam się zgubisz?
– zapytał chichocząc, a Harry wywrócił oczami. – Nie przejmuj się nim. Jestem
Zayn. – Wystawił w moją stronę dłoń, którą
wdzięcznie uścisnęłam.
– Nie mam zamiaru.
Sophie, miło mi – uśmiechnęłam się, wciąż stojąc przy stoliku.
– I dobrze. Siadasz? –
zapytał Louis, robiąc mi miejsce, pomiędzy nim a Zaynem. Przytaknęłam, a Zayn
wstał, bym mogła swobodnie zająć miejsce na środku.
Nastała niezręczna
cisza. To znaczy, Ashley i Harry rozmawiali cały czas, a dziewczyna komentowała
wszystko głośno. Ja natomiast oparta o siedzenie, próbowałam zachować choć
odrobinę godności.
– Ponoć przerwałem
wypowiedź dyrektora – powiedział w końcu Louis, na co Zayn zmarszczył brwi.
– Za co ci dziękujemy –
powiedziała Ashley zgodnie z prawdą.
– Mówił od godziny, bez
przerwy – powiedziałam uśmiechając się lekko.
– Licealistki? –
zapytał Zayn, nawiązując do tematu.
– Od dzisiaj studentki
– powiedziała Ashley.
– Ashley tak, ja wciąż
czekam na list – powiedziałam podnosząc dwa palce do góry.
– Gdzie złożyłaś
podanie? – zapytał Louis opierając głowę o dłoń, i przypatrując się mi z
powagą.
– University of
Westminster – powiedziałam znów się uśmiechając.
Jego szare oczy,
zdawały się studiować każdy detal mojej twarzy. Czułam się dziwnie, gdyż sama
nie wiedziałam, na czym utrzymywać wzrok. Louis uśmiechnął się lekko kiwając
głową.
– Słyszałem, że to
genialna uczelnia – powiedział Zayn, a ja z ulgą odwróciłam głowę w jego
stronę.
Rozmowa nareszcie
zaczęła się kleić. Co chwila odwracałam się to do Louisa, to do Zayna, którzy
co chwila zaczynali jakiś temat. Czasami mówili przeze mnie, a ja wtedy tylko
uśmiechałam się, czując mieszankę dwóch różnych rodzajów, męskich perfum.
Louis okazał się całkiem
fajnym facetem. Co chwila opowiadał śmieszne rzeczy, lub przedrzeźniał się z
Harrym. Kilka razy ukazał swoją błaznowatą stronę. Fakt, że był starszy ode
mnie o dwa lata, a bardziej zabawny i dziecinny, był z jednej strony dołujący,
a z drugiej zadziwiający. Raz zapytał o Toma, którego zobaczył przed kawiarnią,
razem z nami. Nim mogłam dojść do słowa, Ashley zapewniła go, że to mój brat.
Zayn, mimo tego, że
Ashley zawsze uważała go za cichego, wcale taki nie był. Opowiadał o wpadkach z
koncertów i spotkań. Kilka razy nawet nawiązał do mojej kłótni z Harrym, kiedy
już sobie mnie przypomniał. Śmiał się i był pełen podziwu, tak samo jak Louis.
Mi było tylko głupio. Co chwila bałam się, że zobaczą moje zakłopotanie.
Chłopcy słysząc moje
obawy, dotyczące dziennikarzy uspokoili mnie. Mówili, że nie mogą wejść do
kawiarni, a my nie przyszliśmy tu wspólnie. Okna przy naszym stoliku zostały
zasłonięte białymi zasłonami, co dopiero później zauważyłam.
Dzień mimo wszystko
można zaliczyć do udanych. Ashley i Harry wymienili się numerami, bym nie
musiała aranżować ich spotkań, a Zayn podał mi swój, bo jak twierdził służy
pomocą. Przesiedzieliśmy wspólnie prawie
dwie godziny. O dziwo Harry nie rzucił już żadnego obraźliwego komentarza,
oszczędzając mi tym samym nerwów. Około szesnastej ja i Ashley postanowiłyśmy
już wracać.
– I tak musisz jeszcze
napisać do Toma – powiedziała zakładając nogę na nogę. Przytaknęłam i wyciągnęłam
z kieszeni spodni telefon.
– Jeśli chcecie możemy
was powieźć – powiedział Louis, a Zayn przytaknął.
– Nie chcemy sprawiać
kłopotu, poza tym nie mieszkamy razem, więc musielibyście dłużej jeździć. –
powiedziałam, zaczynając pisać wiadomość do mojego brata.
– Mamy dwa samochody.
Harry pojechałby z Ashley, a ja i Zayn z tobą – powiedział Louis uśmiechając
się szeroko.
– A co z
dziennikarzami? – zapytałam, pewna, że tym razem padnie na moje.
– Auta stoją za
budynkiem. My sami weszliśmy tu przez drzwi dla personelu. – zaśmiał się Zayn.
Mimo wszystko wciąż
miałam obawy. Wiedziałam, że Ashley to nie przeszkadza, ale jazda samochodem z
dwoma chłopakami, bez mojej przyjaciółki? Nie mogłam sobie tego wyobrazić.
– W takim razie,
chętnie się z wami przejedziemy. Prawda Sophie? – zapytała Ashley patrząc na
mnie.
W tamtej chwili wszystkie pary oczu były skupione na mojej
twarzy. Nawet Harry patrzył na mnie wyczekująco. Tak, jakby oczekiwali mojej zgody.
– Prawda. – uśmiechnęłam
się przygryzając wargę.
– W takim razie się zbieramy.
Liam pewnie też się już o nas martwi. – powiedział Louis.
Wszyscy wstaliśmy w tym
samym momencie, powodując zachwianie stolika. Chłopcy zaczęli chichotać, a ja
wciąż zdenerwowana nawet nie zwróciłam na to uwagi. Nim spostrzegłam, już
stanęliśmy przy dwóch czarnych autach. Ashley przytuliła mnie na pożegnanie, po
czym razem z Harrym wsiadła do Range Rovera.
W tamtym momencie
wzięłam głęboki wdech i znów zaczęłam wrzeszczeć na siebie w myślach. Kilka
zdrowych upomnień i cały stres zniknął. Zayn jako pierwszy wsiadł na tylne
siedzenia Bentleya, a Louis otworzył drzwiczki od strony pasażera. Uśmiechnął się przy tym nonszalancko, a kiedy wsiadłam, zamknął za mną drzwi, a sam
okrążył samochód zajmując miejsce za kierownicą.
Od autorki: No i jest spotkanie. Co sądzicie? Jak na razie (jako pierwsze spotkanie) nie mogło być to, zbyt ekscytująco. Widzą się przecież drugi, czy trzeci raz w życiu. Mam nadzieję, że się spodobało. Dziękuję za wszystkie komentarze, kochani. Naprawdę, bardzo, bardzo dziękuję! Do następnego! :))
Uwielbiam twojego bloga! <3
OdpowiedzUsuńSuper uwielbiam te kłótnie/komentarze Sophie kontra Harry :)
OdpowiedzUsuńmnie się rozdział podoba dnfkjdnk, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń@snajdbrd
Ha! Wyobraziłam sobie minę dyrektora, kiedy usłyszał dźwięk przychodzącego smsa. Takie przemówienia na zakończenie są najgorsze, także ich nie znoszę. Fajnie, że Sophie zgodziła się na spotkanie z chłopakami :) Uwielbiam kiedy Harry jej dogryza i wzajemnie - chociaż mam nadzieję, że kiedyś się pogodzą i będzie normalnie :) Lou to wspaniały facet *_* Sophie może być tego jak najbardziej pewna :) Zobaczymy co będzie dalej, czekam na nowość. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńcholernie mi się podoba ten rozdział :) :* czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny ! <3
OdpowiedzUsuńSuper ! Czekam na następny rozdział . : )
OdpowiedzUsuńMojaaaa kochana Yokito! Muszę Ci pogratulować, kolejnego, cudownego opowiadania! ♥ Przeczytałam dzisiaj wszystko (łącznie z "kłótnią" spod rozdziału 2) i muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem! Historia, już od początku zrobiła na mnie ogromne wrażenie i nie sądziłam, że będzie tak dobrze. Zacznijmy od początku;
OdpowiedzUsuńSophie (uwielbiam to imię *_*) - gdy czytasz opowiadanie, gdzie dziewczyna ma super,duper, najlepszą przyjaciółkę, która kocha 1D, myślisz sobie "kurczę, pewnie wszystko będzie w cholerę przesłodzone i monotonne". Ja osobiście uważam, że wybuchowy charakter głównej bohaterki, jest w tym opowiadaniu czymś kluczowym. Powoduje, że czytelnik dość dużą uwagę przywiązuje do (nie)zwyczajnej dziewczyny. Urzekła mnie w niej ta ogromna prostota - nie chodzi wyszykowana na obcasach, nie poświęca czasu na malowanie się i uganianie za chłopakami. Nasza Sophie woli czuć się pięknie w swoich za dużych bluzach i zwykłych leginsach. I to właśnie uważam za kochane *.*
Akcja z Harry'm na koncercie podobała mi się niezmiernie - chociaż naprawdę nie lubię, kiedy blogerki przedstawiają go w świetle drania i dupka :( Mimo, że jednej z Twoich czytelniczek, nie przypadło to do gustu - mi owszem. Pragnę znowu nadmienić, to właśnie sprawia, że opowiadanie nie jest nudne. Ja osobiście uważam również, że takie wydarzenie mogłoby mieć miejsce i nie ważne czy ktoś ma już siedemnaście lat. Zachowanie Loczka nie było na miejscu i moim zdaniem, to ON zachowywał się jak bezczelny gówniarz, dlatego też myślę, że jest 1;0 dla Sophie;))
Następne rozdziały były naprawdę bardzo dobre (y). W poprzednim bardzo zaskoczyłaś mnie postacią Eleanor - za co moja szatańska strona doszukała się małej intrygi, znaczy - nie wiem jakim cudem, ale wymyśliłam sobie, że nagle Elka, rzuciłaby Toma i startowała do Lou -_- no ale nie ważne.
Nie do końca lubię Ashley... jakoś nigdy nie lubiłam tego imienia, bo zawsze kojarzyło mi się z pustą blondynką (przypadek? xD bez obrazy dla niej xD) Uważam,że Harry ją wykorzysta, zresztą w tym rozdziale już do niej przyległ (w 1 też w sumie "Ashi" xD). Podobało mi się, że nie zrobiłaś z Malika, tego samego, cichego faceta, lecz za to sympatycznego, miłego mężczyznę, który z chęcią zawiera nowe znajomości :).
Blog bardzo mi się podoba i jakoż, że jestem Twoja fanka, z pewnością będę go czytać i starać się komentować regularnie. Pozdrawiam kochana!! ♥ Przepraszam jeśli jakiś mały błąd się tutaj wkradł ;)
- Jerr.
Ps; Zapraszam do siebie na rozdział 41! :*
Kocham tego bloga <3
OdpowiedzUsuńAle jednak najlepszy był ten tekst Harry'ego xd
Teraz lece czytać kolejny rozdział, bo na razie z czytaniem jestem do tyłu.
Pozdrawiam!