Przyszłość zaczyna się dzisiaj, nie jutro.
(Anonim)
Dziś, wyjątkowo nad
Londynem zaświeciło słońce. Ludzie pochowali swoje parasolki i grube ubrania na
dnie szafy, by wreszcie móc ubrać na siebie coś lżejszego. Widząc jasne promienie słońca nie mogłam
powstrzymać uśmiechu. Mimo, że bardzo uwielbiałam burzliwą Londyńską pogodę, to
czasem brakowało mi cieplejszych dni.
Ubrałam jasne dżinsy,
białą koszulkę z krótkim rękawem i
szybko związałam włosy w niechlujnego koka. Widząc czarny samochód, podjeżdżający
pod mój blok, uśmiechnęłam się i wyszłam z mieszkania. Szybko zbiegłam na dół,
po klatce schodowej i wybiegłam na zewnątrz.
– Widzisz to?! –
krzyknęła Ashley wnosząc dłonie do nieba.
Zaśmiałam się, kiwając
głową.
– To oznacza, że
dzisiaj jest wyjątkowy dzień – powiedziała blondynka, jak zawsze bawiąc się w
filozofa.
Kiedy na powrót
znalazłyśmy się w moim mieszkaniu, Ashley popędziła do mojego pokoju, a ja jeszcze zahaczyłam o
kuchnie, by szybko się czegoś napić.
– Sophie! – usłyszałam
krzyk przyjaciółki i szybko pobiegłam w jej stronę.
Stała ona przy moim
łóżku, trzymając w ręku pogniecioną kartkę. Z początku nie byłam pewna, co to
jest, ale widząc jej minę, już po chwili zorientowałam się, że to kartka z
autografami. Twarz Ashley stała się blada, a sama blondynka wyglądała na
wściekłą i szczęśliwą, w tym samym czasie.
– Co to jest? –
zapytała, nie patrząc na mnie.
– Kartka z autografami?
– odpowiedziałam pytaniem na pytanie, zachowując spokój.
– Nie pytam o to. –
mruknęła – Chodzi mi o te cyfry, czy to…
– Numer telefonu –
powiedziałam, chcąc zakończyć tą bezsensowną wymianę zdań.
Ashley pisnęła i
uśmiechnęła się szeroko rzucając na łóżko. Szybko chwyciła mój telefon, i zaczęła przepisywać numer z kartki.
Podbiegłam do niej wyrywając telefon z ręki.
– Sophie! – krzyknęła
oburzona.
– Nie. Nie i nie! –
powiedziałam chowając telefon do kieszeni.
– Jeden z najseksowniejszych,
najprzystojniejszych i najcudowniejszych chłopców, którzy chodzą po tej ziemi
dał ci swój numer telefonu, a ty nic z tym nie zrobisz? – uniosła brwi – Wiesz
ile dziewczyn właśnie w tej chwili o tym marzy?
– Ashley – przerwałam
jej wiedząc, że mogłaby gadać tak godzinami – Jeśli chcesz, to weź sobie ten
numer. Ja ci nie bronie. – powiedziałam opierając się o szafę.
– Ja go nie chcę! –
powiedziała głośno – Dobra chce, ale to nie zmienia faktu, że dał go tobie!
Zaśmiałam się kręcąc
głową.
– No i co z tego? –
zapytałam.
Ashley przewróciła oczami
wzdychając.
– Czemu wcześniej mi
nie powiedziałaś? – zapytała.
– Napisał to wczoraj –
wzruszyłam ramionami.
– Spotkałaś się z
Louisem?! – krzyknęła, a ja zaczęła ubolewać nad jej kojarzeniem faktów.
– Nie, to znaczy tak,
ale nie w takim sensie – powiedziałam i zaczęłam opowiadać jej o tym co
spotykało mnie w galerii. Zaczynając od ogłoszenia o rozdawaniu autografów, a
kończąc na słowach, które ten chłopak wypowiedział.
– On ma nadzieję cię jeszcze
spotkać – pisnęła uradowana, tak jakby tylko ten fakt, z całej mojej
wypowiedzi, do niej dotarł – O boże, o boże, o boże!
– Ashley, daj już
spokój. Nie napiszę do niego i koniec kropka – mruknęłam siadając na łóżku, po
turecku.
– Zrób to choćby dla
mnie – powiedziała, siadając naprzeciwko mnie – Mogłaby z tego wywiązać się
ciekawa znajomość. Wiesz, przyjaciele. Tak jak w tych opowiadaniach!
– Jakich opowiadaniach?
– zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc.
– No, ludzie publikują
w sieci, różne opowiadania z One Direction. Wiesz, coś jak internetowe książki –
powiedziała, a ja zachichotałam.
– No proszę cię –
powiedziała jęcząc – Przecież nikt nie każe ci się z nim umawiać, czy coś.
Napisz do niego. Dostałaś numer, wykorzystaj szanse, by zdobyć nowego kumpla… –
powiedziała zachodząc mnie od innej strony.
Westchnęłam z
politowaniem kręcąc głową i wyciągnęłam telefon. Uśmiech Ashley pogłębił się,
gdy przepisałam numer telefonu do końca.
– Niby co mam napisać? –
mruknęłam wzruszając ramionami.
– Och, daj mi to.
Jesteś niedoświadczona – powiedziała i wystawiając mi język, wyrwała telefon z
ręki.
Bez zastanowienia
wpisała coś szybko, a ja uniosłam brwi, gdy oddała mi telefon.
Spojrzałam na
wiadomość, która już została wysłana.
– Serio? – tym razem to
ja się oburzyłam. – Wychodzi na to, że mam dysleksję i nie umiem przepisać
kilku cyfr – prychnęłam w myślach.
Już wyobrażałam sobie,
jak ten chłopak unosi brwi i rozbawiony zaczyna się ze mnie śmiać. Kolejne upokorzenie na moim koncie zaliczone.
– A od kiedy to
interesuje cię jego zdanie? – zapytała Ashley mrużąc oczy.
– Nie intere… – moją
wypowiedź przerwał dźwięk nadchodzącej wiadomości.
Zaśmiałam się cicho,
zastanawiając się czy to jest aż tak oczywiste. Ashley zaglądnęła mi przez
ramię, by przeczytać wiadomość, a po chwili uśmiechnęła się.
– Jeszcze będziesz mi
za to wdzięczna – powiedziała pewna siebie, po czym wstała, chwytając swoją
torebkę.
– Ja się zbieram
kochanie, ojciec zabiera mnie na zakupy – powiedziała całując mnie w policzek –
Nie sknoć tego – wskazała na telefon – I masz mnie informować o nowościach.
Otworzyłam usta, by coś
powiedzieć, jednak Ashley sprytnie mi przerwała.
– Wyjdę sama, a ty mu
odpisz – zachichotała, jak to miała w zwyczaju i wyszła z mojego pokoju.
Wciąż lekko oniemiała spojrzałam na telefon. Gdy Ashley wyszła z mojego pokoju ogarnął mnie
niepokój. Zaczęłam się denerwować i przygryzać wargę. Co jeśli to „sknocę”?
– Och daj spokój –
mruknęłam natychmiastowo odrzucając cały niepokój.
Kiedy tylko wysłałam wiadomość,
przypomniało mi się, że jutro jest poniedziałek. Ostatni dzień szkoły.
Otworzyłam lekko usta i szybko wstałam, podchodząc do szafy.
– Cholera – mruknęłam,
przygryzając paznokieć.
Spojrzałam na osobną
półkę, na której starannie poskładane zostały eleganckie rzeczy. Kilka bluzek,
dwie czarne spódnice i jedna sukienka. Przechyliłam głowę, kolejny raz nie
wiedząc które rzeczy wybrać. Ostatecznie szybkim ruchem, rzuciłam na łóżko
białą koszulę, z podwijanymi rękawami i czarną spódnicę „bombkę”, z zamiarem jak
najszybszego wyprasowania.
Nagle mój telefon
zaświecił, wydając z siebie dwa dźwięki. Uśmiechnęłam się krzywo i rzuciłam na
łóżko, zaraz obok ubrań. Z westchnieniem odblokowałam klawiaturę, by odpisać na
wiadomość Louisa.
Od autorki: Tak więc jest północ, a ja bez kofeiny w moich żyłach próbowałam coś naskrobać. Nie jestem pewna, czy Wam się spodobało :/ Jest rozmowa z Louisem, jednak... Ten rozdział jest gorszy niż reszta - według mnie. Czekam na opinię, dziękuje za komentarze i pozdrawiam!
Fajny pomysł z wstawieniem tutaj tych wiadomości :) Kurcze, serio dziwię się Sophie, że tak się uparła nie pisać do Lou. Matko, chciałabym być na jej miejscu! Każda by chciała ^^ Dobrze, że Ashley ją namówiła i proszę - może wywiązać się jeszcze ciekawsza konwersacja i kto wie - może jakiś pierwszy wspólny wypad? :) Czekam na kolejny rozdział, kochana. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńSophie jest dość specyficzną dziewczyną, i właśnie dlatego tak się uparła ;) Oj tak, każda :D
UsuńRównież pozdrawiam!
Co ty gadasz jest bardzo ciekawy !!
OdpowiedzUsuńFajnie się zaczęło :) Sophie to bardzo ciekawa osoba. I ta jej niechęć do zespołu. Ah ten Louuis ! Dobrze że zostawił jej numer telefonu. I dobrze, że Ashley go znalazła bo inaczej oczywiście nic by z tego nie było.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Pozdrawiam serdecznie!
Nie marudź, jest świetny jak wszystkie :-)
OdpowiedzUsuńHah, nie wiem czemu, ale Ashley przypomina mi Amber z "Cold" (nie wiem czy znasz :>)
Pozdrawiam :)
Znam, znam. :D Cold jest cudowny *.* Hmm.... Jak tak się teraz zastanawiam, to rzeczywiście w jakimś stopniu są podobne ;)
UsuńRównież pozdrawiam!
Hm, jestem ciekawa co dalej wyniknie z tej znajomości. Mam nadzieje, że dojdzie do jakiegoś spotkania. Dobrze, że Ashley napisała tego esemesa za Sophie do Louisa, bo znając tą drugą, to pewnie nigdy by tego nie zrobiła. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCo Ty gadasz, rozdział jest baardzo fajny, czekam na kolejny:-)
OdpowiedzUsuń+ @snajdbrd :D
UsuńPięknie piszesz :)
OdpowiedzUsuńświetny. <3
OdpowiedzUsuńToż najlepszy..:D < 33