Aby odkryć, jakie zmiany zaszły w tobie, najlepiej wróć do miejsca, które jest takie jak kiedyś.
(Nelson Mandela)
Obudziłam się, gdyż mój wewnętrzny budzik zadzwonił. Otworzyłam oczy i jęknęłam przeciągle, zdając sobie sprawę, że muszę wstać i zacząć kolejny dzień. Bolące nogi dawały o sobie znać, już wczoraj wieczorem, gdy jakimś cudem wróciłam do domu po koncercie. Niechętnie sturlałam się z łóżka i rozciągnęłam przeciągle. Z przymrużonymi powiekami podeszłam do szafy, wyciągając lekko za dużą bluzę i szare legginsy. Rzuciłam komplet na łóżko i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, które wisiało naprzeciwko łóżka. Znów patrzyłam na siebie, jak za karę.
Mój wzrok powędrował na kalendarz, który wisiał obok na ścianie. Czerwonym kółkiem zaznaczona była data dwudziesty czerwca. Zmarszczyłam brwi i aż podskoczyłam z zaskoczenia.
– To już dzisiaj! – powiedziałam podekscytowana.
Natychmiastowo się rozbudziłam. Chwytając przygotowane ubranie, popędziłam do łazienki.
Kiedy skończyłam wszelkie przygotowania, zadzwonił telefon.
– Halo?
– Jestem gotowa wybaczyć ci, wczorajszy wybryk, o ile dzisiaj się spotkamy – usłyszałam poważny głos Ashley, a już po chwili jej śmiech.
– Ashley, dzisiaj nie mogę – powiedziałam lekko skruszona – Tom przyjeżdża, powinien być za kilka minut – powiedziałam, chcąc wyjaśnić sytuację.
– O rany, Tom?! – pisnęła mi do ucha – Czemu wcześniej mi nie powiedziałaś?
– Tak naprawdę to kompletnie o tym zapomniałam – przyznałam lekko speszona.
– Nie ma to jak zapomnieć o przyjeździe własnego brata – mruknęła Ashley – No ale dobrze. Spotkamy się jutro. Pozdrów Toma i ucałuj go ode mnie – Ashley zaśmiała się, a już po chwili zamiast jej głosu, usłyszałam przeraźliwe pikanie.
Westchnęłam z uśmiechem, rzucając telefon na łóżko. Ashley od zawsze uwielbiała mojego brata, twierdziła, że jest cudowny. Dla mnie był tylko starszym bratem. Kochającym i tym, który zawsze stawał w mojej obronie. Jako, że różniły nas cztery lata, on już zdążył się wyprowadzić. Teraz mieszka w Manchesterze i właśnie tam studiuje. Nie widziałam go dokładnie od roku. Przyjeżdża rzadko, gdyż jest bardzo zajęty, co rozumiem.
– Sophie! – usłyszałam wołanie mojej mamy – Wstałaś? Tom właśnie przyjechał!
– Już idę! – krzyknęłam, chwytając brązową, szmacianą torebkę. Szybko wrzuciłam tam telefon i kilka rzeczy z biurka. Moim nawykiem było chwytanie wszystkiego co popadnie w swoje dłonie. Przezorny zawsze ubezpieczony.
– Sophie! Rany, wyrosłaś! – usłyszałam znajomy, lekko zachrypnięty głos, gdy tylko zeszłam po schodach.
Uniosłam wzrok i spojrzałam na wysokiego mężczyznę z lekkim zarostem. Jego włosy były zaczesane do tyłu, a brązowe oczy świeciły. Ubrany był w białą koszulkę, ciemne dżinsy i skórzaną kurtkę.
– Tom! – pisnęłam jak mała dziewczynka i rzuciłam się na niego. On przytulił mnie mocno, a ja mogłam poczuć zapach jego wody kolońskiej.
– Mamo, porywam Soph, powinniśmy wrócić na obiad – uśmiechnął się Tom, jak to miał w zwyczaju.
– No dobrze, dobrze, ale ja też chcę się tobą nacieszyć – powiedziała mama uśmiechając się – Ale idźcie! Już, już! – pogoniła nas, trzaskając drzwiami, gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz.
Oboje wsiedliśmy do czarnego Range Rovera. Pachniało w nim wieloma odświeżaczami, co przyprawiło mnie o mdłości. Na szczęście szybko otworzyłam okno, a chłodne powietrze mnie orzeźwiło.
– Jak szkoła? – zapytał Tom, ruszając.
– Dobrze, nareszcie już czerwiec, a potem studia – powiedziałam z ulgą.
– Wiesz już co chcesz robić w życiu? – zapytał, przez chwile patrząc na mnie.
– Zastanawiałam się nad dziennikarstwem. Humanistyka, to kierunek, jeden z wielu, które wybiorę – zachichotałam. Zawsze chciałam udzielać wywiadów, poznawać sławne gwiazdy i jeździć po świecie.
– To ciekawe – zaśmiał się.
– A jak u ciebie?
– Żenię się – powiedział, zatrzymując samochód, pod galerią. Zawsze spędzaliśmy tutaj czas, popijając koktajle i rozmawiając. Spojrzał na mnie czekając na moją reakcję.
– T-To, wspaniale – wyjąkałam, uśmiechając się.
– Nie wyglądasz na uradowaną… – westchnął.
– Nie, to tylko… Zaskoczyłeś mnie – powiedziałam wciąż będąc w szoku – Znam ją?
– Nie – uśmiechnął się – Poznałem ją na uczelni dwa lata temu. Ma na imię Eleanor. Studiuje socjologię. – wyjaśnił, wychodząc z samochodu.
– Ładna?
– Urocza – powiedział, a jego oczy zaświeciły.
Mój brat się żeni. To był jak cios poniżej pasa. Cieszyłam się z jego szczęścia i powodzenia, ale również byłam lekko zazdrosna o tą dziewczynę. Teraz już nie będzie troszczył się o mnie, tylko o nią.
– Nie sądzisz, że dwa lata to trochę mało? – zapytałam, kiedy znaleźliśmy się w galerii.
– Nie. Ja ją kocham, jest cudowna. – powiedział poważny, zakańczając temat. – Gdzie chcesz iść? – zapytał na powrót się uśmiechając.
Wzruszyłam ramionami.
– W takim razie idziemy na koktajl – powiedział chichocząc
Szłam obok niego w ogóle się nie odzywając. Mój brat zawsze był otoczony kobietami. Mogłam z czystym sercem przyznać, że wiem dlaczego. Jednak nigdy nie przyznał się do miłości. Spotykał się co chwila z inną dziewczyną, więc fakt, że się żeni jeszcze bardziej mnie szokował.
– One Direction, właśnie rozpoczęło rozdawanie autografów! Jeśli jesteś jedną z Directionerek, a wczoraj nie mogłaś być na ich koncercie, to jest szansa, zobaczyć chłopców na żywo! Zapraszamy! – męski głos wyrwał mnie z rozmyśleń.
Przypomniałam sobie piątkę chłopców, których miałam okazję wczoraj spotkać.
– Eleanor ich uwielbia! – powiedział mój brat – Jak tylko zamówimy, musimy tam pójść. Ucieszy się, gdy dostanie ich autografy. Jestem pewien – powiedział z uśmiechem.
– Ashley też jest w nich szaleńczo zakochana. Byłyśmy wczoraj na ich koncercie. – przyznałam szczerze, a jego oczy rozszerzyły się.
– Ty byłaś na ich koncercie? – zapytał ze śmiechem.
– Tak, tak. – powiedziałam uśmiechając się – Dotrzymywałam Ashley towarzystwa. Poznałyśmy ich. Nie są tacy źli… – mruknęłam, unikając tematu Harry’ego Stylesa, z którym wyjątkowo się nie dogadałam.
– Wow! – powiedział – Wiele dziewczyn by za to zabiło.
– Wiem, wiem. Mam się czuć wyjątkowa. – odparłam z sarkazmem, kręcąc głową – Ja chcę czekoladowy. – uprzedziłam jego pytanie uśmiechając się.
– Dwa czekoladowe, poproszę – powiedział Tom do sprzedawcy.
Po kilku minutach otrzymaliśmy nasze koktajle i ruszyliśmy w stronę rozdawanych autografów. Gdy zobaczyłam ogromną kolejkę, omal nie upuściłam opakowania z gęstą czekoladą.
– Chce ci się tutaj stać? – jęknęłam.
– No, chyba, że wepchniesz się do kolejki, skoro już ich znasz – zachichotał, popijając swój gęsty koktajl.
Pozostawiłam to bez komentarza.
W kolejce staliśmy dobre dwie godziny. Żartowaliśmy i rozmawialiśmy jak za dawnych czasów, dobrze się dogadując. Byłam pewna, że nasze relacje nigdy nie wygasną. Tom zdążył załatwić nam dwie kartki na autografy, od jednej z fanek, która akurat miała zeszyt. Była miła i pomocna. Kiedy byliśmy już blisko pięciu chłopców, którzy siedzieli na krzesłach, przed długim stołem, Tom wręczył mi jedną z kartek.
– Dla Ashley – powiedział, puszczając mi oczko, a ja pokiwałam głową z uśmiechem. Mimo, że moja blond włosa przyjaciółka, już zdobyła ich podpisy, byłam przekonana, że będzie w siódmy niebie, gdy już wręczę jej drugą, podpisaną kartkę.
Kiedy dwie dziewczyny przed nami, z uśmiechami na twarzy odeszły, nastała nasza kolej. Moim oczom ukazała się piątka chłopców, którzy z uśmiechem patrzyli na mnie i Toma.
– No idź pierwszy – zaśmiałam się, widząc, jak Tom otwiera lekko buzię – Zakochałeś się? – zachichotałam i pchnęłam go lekko.
– Bardzo śmieszne – mruknął.
Stanęłam przed wyprostowanym chłopakiem, którego imienia nie mogłam sobie przypomnieć. Chyba mnie poznał, bo przez chwile patrzył na mnie w spokoju. Potem uśmiechnął się kręcąc głową i podpisał moją kartkę.
– Dziękuję – uśmiechnęłam się robiąc krok, w bok.
Następny w kolejce był niebieskooki blondyn. Niall.
– I jak? Wymiotowałaś wczoraj? – zaśmiał się, patrząc na Harry’ego, który siedział obok i jeszcze mnie nie zauważył.
– Pewnie – zaśmiałam się. – Dzięki – powiedziałam, gdy podpisał kartkę.
Gdy stanęłam przed Harrym, jego usta otworzyły się delikatnie. Pewnie nie przypuszczał, że kiedykolwiek mnie spotka. Bez słowa podpisał moją kartkę, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
– Dziękuję – odpowiedziałam szczerze, mając wyjątkowo dobry humor, jednak on uznał to za sarkazm, więc zmrużył oczy.
Stanęłam przed Mulatem, którego imię również mi uszło. On chyba mnie nie poznał, bo mechanicznie podpisał kartkę uśmiechając się krzywo. Musiał mieć ciężki dzień. Bez słowa odeszłam i stanęłam przed wiecznie uśmiechniętym Louisem.
Ten widząc mnie uśmiechnął się jeszcze bardziej.
– Miło cię znowu widzieć – powiedział składając swój podpis na kartce.
– Ciebie też – powiedziałam odruchowo, w ogóle nie zastanawiając się, nad wypowiedzianymi słowami.
– Sophie, pośpiesz się – usłyszałam głos mojego brata.
Louis zmierzył go poważnym spojrzeniem, a potem znów uśmiechnął się do mnie, wręczając kartkę.
– Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy – powiedział.
– Dzięki – uśmiechnęłam się, odchodząc.
* * *
Leżąc na łóżku, wpatrywałam się w sufit. „Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy”. Co miał przez to na myśli? Jak zwykle, zaczęłam się denerwować i szukać drugiej strony medalu.
– Przecież, nie mamy się jak spotkać – mruknęłam do siebie – To wręcz niemożliwe.
Westchnęłam uśmiechając się, dumna ze swoich przemyśleń. Szybko przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do ciepłego łóżka. Zapaliłam lampkę nocną, leżącą na stoliczku obok i wyjęłam kartkę z autografami chłopców. Postanowiłam spotkać się jutro z Ashley i wręczyć jej prezent. Byłam pewna, że zacznie świrować. Zaśmiałam się, wyobrażając sobie, ją skaczącą i krzyczącą wniebogłosy.
Spojrzałam na każdy podpis z osobna. Jeden był napisany starannie, inny niechlujnie…
Patrząc na ostatni podpis, podniosłam się do pozycji siedzącej. Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia, widząc dziesięć cyfr, zapisanych krzywo, zaraz pod autografem.
– Masz nadzieję, że się jeszcze spotkamy? – powtórzyłam nie wiedząc co zrobić.
Szybo zgniotłam kartkę i odłożyłam na półkę. To był impuls. Niewiele myśląc zgasiłam lampkę i zamknęłam oczy, czekając, aż sen porwie mnie do krainy morfeusza.
Od autorki: Właśnie zakończyłam moje poprzedniego bloga, dlatego publikuję rozdział drugi. Mam nadzieję, że się Wam podoba :) Ostatecznie, przemyślałam wymianę zdań pomiędzy mną, a Leną_S, jednak wciąż nie zmieniam zdania. natomiast chciałabym Cię przeprosić, jeśli w jakikolwiek sposób Cię uraziłam :c Zapraszam Was również na bloga o Zaynie - KLIK, którego tłumaczę. Pozdrawiam! ♥
jak napisałaś Eleanor, to myślałam, że Tom to Louis xD bardzo fajny rozdział ckkjefnckejfnvf czekam na kolejny:)
OdpowiedzUsuń@snajdbrd
Fajny, ciekawy, pomyslowy :) co mogę więcej powiedzieć ? :)
OdpowiedzUsuńKocham twoje tłumaczenie, ale kiedy przeczytałam pierwszy rozdział tego opowiadania z zapartym tchem czekalam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń+ Mogłabym wiedzieć, ile masz lat? :D
Dziękuję :) Miło to słyszeć ^^
UsuńTak, jasne, to nie jest żadna tajemnica :P Mam czternaście lat ;) A jeśli mogę spytać, po co Ci ta informacja? :D
W wieku czternastu lat tak świetnie tłumaczyć?! Jestem od ciebie o rok młodsza i nie umiem przetłumaczyć nawet prostych zdań po angielsku :( Naprawdę, gratuluję ci takiej znajomości języka, bo to naprawdę przydatne :) Chodzisz na jakieś dodatkowe zajęcia czy umiesz tak tłumaczyć z tego, czego nauczyłaś się w szkole? :)
UsuńO rany, dziękuję, chyba się rumienię ♥.♥
UsuńHmm, nie mam żadnych zajęć dodatkowych, tylko normalne lekcje angielskiego, ale nie wiem czy tylko przez naukę w szkole xD Mam rodzinę w Anglii, rozmawiam z ludźmi na Twitterze po angielsku, nie słucham polskich piosenek, może to przez to? xD Sama nie wiem :P W każdym razie nie myśl, że od razu wszystko rozumiem, jeśli chodzi o tłumaczenie Changes xD Czasami muszę dłużej pomyśleć na jednym zdaniem, a i tak do tej pory zdarzają się słówka których nie rozumiem. Sprawdzam wtedy w słowniku lub tłumaczu x3 No, ale dziękuję ♥ Naprawdę mi miło ;D
Od razu polubiłam jej brata. Sama chciałabym mieć starszego, przystojnego i takiego fajnego brata, z którym potrafiłabym się dogadać. Końcówka mnie powaliła (w pozytywnym sensie oczywiście). Nie spodziewałam się, że da jej numer. Tylko nie wiem czemu, zdawało mi się, że numery telefonu nie składają się z dziewięciu cyfr, w Polsce owszem, ale tam chyba jest ich trochę mniej. W sumie to nie wiem, może się mylę. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńHah, uwierz mi, ze ja też ;)
UsuńO jejku, dziękuję za zwrócenie uwagi! ;O Nie mniej, ale więcej. +44 i dziesięć cyfr. Aaa, już zmieniam >.< Teraz sprawdziłam w telefonie xD Dziękuję jeszcze raz ♥
Również pozdrawiam :**
Bardzo ciekawie się zapowiada. : D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ! <3
Podoba mi się twój styl pisania. Przyjemnie się czyta, nie ma żadnych zbędnych opisów czy coś w tym stylu. No Sophie dostała numer od Luisa ciekawe kiedy zdecyduje się z niego skorzystać, mama nadzieję, ze jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział:)
[jestem-tam-gdzie-ty.blogspot.com]
Wpadłam do Ciebie całkiem przypadkiem i ze względu na Louisa na szablonie skusiłam się na przeczytanie. I powiem Ci, że bardzo mnie zaciekawiłaś. :) Czyta się bardzo przyjemnie, lekko i szybko - ha, powiedziałabym, że za szybko. Skończyłaś w takim momencie, że.. ale o to chodziło, czyż nie? Również nie spodziewałam się, że Lou da jej na tym autografie swój numer! To urocze! Tylko dlaczego Sophie pomięła tę kartkę? Powinna od razu do niego zadzwonić albo wysłać mu jakąś wiadomość, haha :) No nic, mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale się na to zdecyduje. Poza tym, polubiłam jej brata i przyjaciółkę :) Czekam na kolejny rozdział, informuj mnie jeśli tylko możesz :* Zapraszam też do siebie {siec-czasu.blogspot.com}
OdpowiedzUsuń