Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za
uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi.
(Stefan Wyszyński)
Kawiarnia w której
zajęliśmy miejsca była dość mała, ale za
to przytulna. Ściany pomalowane zostały
na odcień mleczny. Stoliki były okrągłe
i ciemne, tak samo jak fotele, które zostały do nich przysunięte. Na ścianach
wisiało dużo obrazów, które przedstawiały owoce i filiżanki kawy. Barek, przy
którym stacjonowali kelnerzy, był drewniany, a przed nim, w koszykach stały
pakowane ziarna kawy, które można było kupić.
Zajęliśmy miejsce w rogu,
z boku baru, by mieć spokój od nieznośnych gapiów za szybami. Prócz nas w
kawiarni była tylko para, która w ogóle się nami nie przejmowała.
– To co bierzesz? –
zapytał Louis, ściągając okulary i czapkę. Jego naelektryzowane włosy uniosły
się do góry, a ja zakryłam dłonią usta, powstrzymując śmiech. Spuściłam wzrok i
chrząknęłam.
– Ja, chyba wezmę małe
Latte – powiedziałam, patrząc na wąską kartę, którą podał mi chłopak. Tak
naprawdę miałam przy sobie mało pieniędzy i tylko na nią było mnie stać. Gdybym
wiedziała, że tak potoczy się sytuacja, to wzięłabym choćby portfel.
– Tylko? – zapytał
Louis unosząc brwi – Nie chcesz nic do jedzenia? – zapytał nachylając się nad
stołem, w moją stronę. Jego sterczące włosy poruszyły się w przeciwnym
kierunku, a ja już nie wytrzymałam. Parsknęłam śmiechem i trzęsąc się, zatkałam
usta.
– No dobra, co cię tak
śmieszy? – zapytał, a ja pokręciłam głową i wyprostowałam się, uspokajając.
– Twoje włosy –
wskazałam na jego głowę, a on automatycznie sięgnął ręką, dotykając swojej
grzywki. Otworzył usta i uśmiechnął się wzdychając.
– I tak wyglądam
cudownie – powiedział dumnie, a ja przygryzłam wargę i obserwowałam, jak nieudolnie
próbuje ułożyć swoje włosy. Przerwała mu kelnerka, której oczy aż zaświeciły
się na jego widok. Widać go kojarzyła.
– O boże – sapnęła i z
trzaskiem położyła tackę, którą trzymała przede mnie. Poprawka; na pewno go kojarzyła. Zmarszczyłam
brwi widząc jak ignoruje mnie i patrzy na Louisa, który dopiero ją zobaczył.
– Do boga trochę mi
brakuje ale…
– T-Ty jesteś Louis
Tomlinson! – pisnęła podekscytowana przerywając mu i wyciągnęła z kieszenie
fartucha długopis. Louis kiwnął głową i spojrzał na mnie przepraszająco.
Uśmiechnęłam się do niego, odsuwając tackę, którą kelnerka bezczelnie
podstawiła mi pod nos. Louis podpisał się szybko na jej fartuchu, a ona cała
czerwona na twarzy zaczęła mówić.
– Nawet nie wiesz ile
moich koleżanek za tobą szaleje! Jesteś taki cudowny! – piszczała, a Louis uśmiechnięty potakiwał. Co chwila jego wzrok
wędrował ku mnie, a ja tylko go spuszczałam, czując się niezręcznie. Nieprofesjonalna
postawa pracowniczki kawiarni mnie irytowała.
Po chwili chrząknęłam, chcąc zwrócić jej uwagę. Przerwałam jej tym samym
wypowiedź na temat nowych gadżetów One Direction. Odwróciła się w moją stronę,
mierząc mnie złym spojrzeniem. Chwyciła
swoją tackę, po czym uśmiechnęła się do Louisa.
– Mam nadzieję, że się
jeszcze spotkamy – powiedziała, puszczając mu oko. Zanim odeszła w stronę lady spojrzała na mnie
nienawistnie i zebrała od nas zamówienia. Louis mimo moich protestów zamówił
dwie drożdżówki, które dodawali do kaw. Gdy kelnerka zniknęła z mojego pola
widzenia odetchnęłam z ulgą.
– Nigdy nie zrozumiem
kobiet – mruknął Louis, a ja zaśmiałam się lekko zakładając włosy za ucho.
Spojrzał na mnie, a w jego oczach zobaczyłam wstyd i zażenowanie.
– Nie masz za co
przepraszać – uprzedziłam jego pytanie, a on odetchnął z ulgą i wyprostował
się.
Zorientowałam się, że
kiedy już przyniosą nam zamówienia, nie będę miała jak zapłacić za swoje. Za
drożdżówkę, którą zamówił dla mnie Louis trzeba będzie dopłacić. Zdenerwowana
wystukiwałam paznokciami rytm o blat stolika, próbując wymyślić sensowne rozwiązanie.
– Wszystko w porządku? –
zapytał Louis, przyglądając mi się uważnie.
Wzięłam głębszy wdech i
postanowiłam powiedzieć prawdę. Lekko zażenowana zaczęłam mówić.
– Nie do końca –
przygryzłam wargę i spojrzałam na jego wciąż nastroszone włosy – Widzisz,
kompletnie nie przewidziałam tego, że wyląduje w kawiarni. Dlatego nie brałam portfela,
a przy sobie mam jakieś drobne. – szybko
powiedziałam na jednym wdechu, a widząc uśmiech Louisa uniosłam brwi.
– Słuchaj, przecież to
logiczne, że za ciebie zapłacę, prawda? – zapytał powstrzymując śmiech.
Pokręciłam delikatnie
głową. Nie chciałam, by myślał, że go wykorzystuję. Jednak nie miałam innego
wyjścia. Przecież nie wrócę do domu po portfel. Uznając siebie za kompletną
idiotkę uśmiechnęłam się krzywo.
– Dziękuję –
powiedziałam, biorąc głębszy wdech – I obiecuję, że wszystko ci oddam.
Louis widać chciał coś
jeszcze powiedzieć, jednak przerwała mu kelnerka, która wcześniej tak mnie
zirytowała. Cała w skowronkach, postawiła przed Louisem jego kawę i pokaźnej
wielkości drożdżówkę, a później odwróciła się do mnie i mrucząc coś pod nosem
postawiła to samo. Z tym, że moja kawa była mniejsza. Stała jeszcze chwilę w
miejscu patrząc na Louisa, a po chwili oddaliła się nucąc jakąś melodię.
Spojrzałam na swoją
kawę.
– Myślisz, że może być
zatruta? – zapytałam go, wskazując na filiżankę.
Louis zaśmiał się
krótko.
– Sądząc po tym, jak na
ciebie patrzyła… – Louis podrapał się po lekkim zaroście – Może lepiej tego nie
pij – szepnął, co wywołało u mnie chichot.
Wsypałam do kawy trochę
cukru i wypiłam łyk, a Louis pisnął jak mała dziewczynka. Uniosłam brwi zdezorientowana.
– I co? – zapytał
podekscytowany – Czujesz się inaczej? – widać było, że ledwie powstrzymuje
śmiech.
Pokręciłam głową
rozbawiona i dalej sączyłam swoją kawę.
Siedzieliśmy w kawiarni
sporo czasu. Było mi naprawdę miło. Chyba po raz pierwszy czułam się tak
swobodnie przy mężczyźnie. Louis co chwila mówił jakieś żarty, lub wypytywał o
mnie. Pijąc kawę i jedząc, nawet nie zorientowałam się, jak dużo czasu minęło.
Dopiero, gdy usłyszałam sygnał mojego telefonu, mogłam dostrzec, że było już po
dwudziestej. Miałam być w domu na szesnastą, co oznaczało, że moja mama będzie
wkurzona, gdyż nawet nie powiadomiłam jej o zmianie planów.
– Halo? – zapytałam,
przystawiając telefon do ucha.
– Gdzie ty do cholery
się podziewasz?! – usłyszałam krzyk, a Louis uniósł brwi rozbawiony. Widać nie
tylko ja go usłyszałam.
– Jestem w kawiarni. –
powiedziałam spokojnym tonem. Mimo tego, że byłam już pełnoletnia, moja
rodzicielka zawsze traktowała mnie jak dziecko. Często mnie to irytowało, tak
jak teraz.
– Mam po ciebie wysłać
Toma? – zapytała rozgoryczonym tonem.
– Mamo, dam sobie radę
naprawdę. Nie zawracaj mu głowy. Już wracam. – mruknęłam, a słysząc ciche
westchnięcie rozłączyłam się.
– Ja będę się już
zbierać – powiedziałam wstając, Louis kiwnął głową i zrobił to samo. Podszedł do lady i
zapłacił za nasze zamówienia. Po czym oboje ruszyliśmy w stronę wyjścia z galerii.
Gdy już staliśmy na
zewnątrz, na szczęście burza się skończyła. Zorientowałam się, że Ashley pewnie
wciąż jest gdzieś z Harrym, więc nie mam jak dostać się do domu.
– Podwieźć cię? –
zapytał Louis wyjmując z kieszeni dresów kluczyki.
– Jeśli to nie byłby
problem. – powiedziałam, a Louis znowu uśmiechnął się i poprowadził mnie w
odpowiednie miejsce na parkingu.
Tak jak ostatnio,
otworzył mi drzwi od strony pasażera, a gdy wsiadłam okrążył samochód i zajął
miejsce kierowcy. Samochód ruszył, a ja wpatrywałam się w widoki za oknem. Było
już ciemno, a pojedyncze światła, tworzyły smugi.
– Powiedz mi coś o
sobie – usłyszałam głos Louisa.
– Nie wiem co. –
zaśmiałam się, odwracając w jego stronę.
– Co chcesz studiować? –
zapytał.
– Dziennikarstwo.
Ogółem w stronę humanistyki – powiedziałam, a on uniósł brwi.
– Czyli chcesz być
jednym z tych idiotów, którzy biegają za takimi jak ja i nie dają mu żyć? –
zapytał lekko wrednym tonem.
– Nie. Coś takiego jest
niehumanitarne, przynajmniej jak dla mnie. – powiedziałam, puszczając jego ton
mimo uszu. – Chcę pisać fakty, dla gazet. Prowadzić wywiady. Być uczciwą w
swojej pracy. – mój głos był pewny.
– Przepraszam –
powiedział Louis z westchnieniem.
– Nie masz za co. Doskonale
rozumiem, że przez takich ludzi twoje życie jest ciężkie. Dlatego ja nie zamierzam
być jedną z tych idiotów – powtórzyłam jego słowa, a on spojrzał na mnie, na
sekundę odwracając wzrok od jezdni. Uśmiechnęłam się do niego szczerze, chcąc
potwierdzić moje słowa.
* * *
Kiedy wysiadłam z auta,
spojrzałam w górę. W mieszkaniu, które zajmowałam z mamą paliły się światła.
Louis stanął obok mnie uśmiechnął się. Leki wiatr owiał moją twarz, powodując,
delikatne dreszcze.
– Jeszcze raz
przepraszam, za to w samochodzie. Wierzę, że będziesz dobrą dziennikarką. –
powiedział, a ja trąciłam delikatnie jego ramię.
– Daj już spokój – uśmiechnęłam
się, zdziwiona swoją pewnością siebie. – Dziękuję za dzisiaj – powiedziałam, a
on skłonił się lekko.
– Do usług. Ja też dziękuję,
było mi miło – przygryzł wargę i tak jak ja przed chwilą, spojrzał w górę. –
Spotkamy się jeszcze? – zapytał, spuszczając wzrok na moje oczy.
– Bardzo chętnie –
zaśmiałam się, po czym wystawiłam w jego kierunku dłoń.
– W takim razie do
zobaczenia Sophie Snoopy. – powiedział ściskając ją delikatnie.
– Do zobaczenia Louisie
Tomlinson – zaśmiałam się cicho po czym weszłam do klatki.
Uśmiechnięta
skierowałam się w stronę mieszkania, wyjmując klucze z kieszeni spodni. Czułam się
zadziwiająco lekko. Miałam w sobie pełno energii, a moje serce biło szybciej. Ten dzień, pomimo moich obaw, mogłam zaliczyć
do udanych.
Od autorki: Mimo tego, że zmieniałam cały rozdział tysiące razy, mam wrażenie, że jest sztuczny. Postaram się, by inne takie nie były. Dziękuję za komentarze i obserwowanie bloga :)
aw aw kocham to, jesteś najlepsza!
OdpowiedzUsuń@snajdbrd
Sztuczny? Ty chyba sama nie wierzysz w to co piszesz. Jest fantastyczny. Podobał mi się strasznie. Fajnie spędzili czas w tej kawiarni. Rozbawiła mnie tak kelnerka i tekst Sophie: Myślisz, że może być zatruta? Haha. Pozdrawiam, Weronika :) xx
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że dodałaś rozdział :D A co do rozdziału jest cudowny <3 Aww...Spotkanie Louis'a z Sophie >>>>>>>>
OdpowiedzUsuńRozwaliło mnie to z tymi naelektryzowanymi włosami XDD
Czekam na następny! C:
Pozdrawiam, Ven. ;)
Rozdział świetny ;) Szkoda że taki krótki... Czekam na next!
OdpowiedzUsuńSuper jest ! Czekam na następny . :)
OdpowiedzUsuńJest super!:*
OdpowiedzUsuńTa kelnerka faktycznie zachowała się nieprofesjonalnie. Zamiast zwracać uwagę bardziej na swoich klientów, to wlepiła oczy w Lou i o mało co go nie pożarła! No ale co się dziwić.. To Louis! :) Cieszę się, że on i Sophie spędzili tak miło czas na tej kawie i drożdżówkach. Coś tam już o sobie wiedzą i mam nadzieję, że ich kolejne spotkanie się odbędzie i będzie równie ekscytujące :) Czekam na rozdział kolejny, pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńKocham Cię Kobieto ;* ten rozdział jest zajebisty ;* myślałam ze pocałuje ją w policzek ;ccc ;oo
OdpowiedzUsuńCzekam do następnego ;*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńI widzisz jednak umiesz pisać. Bardzo mi się podoba i czekam na następną część z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuń@dalka14