Ludzka wolność ludzi polega zaledwie na
tym, że człowiek zna swoje pragnienia, nie zna natomiast przyczyn, które je
wywołują.
(Baruch Spinoza)
Otworzyłam oczy i chyba
po raz pierwszy nie odczuwałam rannego zmęczenia. Wręcz przeciwnie, buzowała we
mnie energia. Mimowolnie uśmiechnęłam się i usiadłam. Ręką odgarnęłam włosy z
czoła i wstałam.
Sama byłam zdziwiona
swoim dobrym humorem. Spojrzałam na telefon, by sprawdzić godzinę, a o dziwo zauważyłam jedną, nieodczytaną
wiadomość.
Od: Louis Tomlinson
Wspólne śniadanie?
Uniosłam brwi.
Wiadomość została napisana pół godziny temu, o ósmej. Uśmiechnęłam się, kręcąc
głową.
Widząc promienie słońca
szybko podeszłam do okna i odsłaniając zasłony, otworzyłam je. Czuć było
wilgotne powietrze, jednak w kilka sekund ciepło rozniosło się po mojej twarzy,
a ja przymknęłam oczy delektując się tym uczuciem.
Louis był zadziwiający.
Polubiłam go w ciągu tych dwóch spotkań. Spodziewałam się, że każdy z tej
piątki chłopców będzie zachowywał się jak rozpieszczony bogacz. Jednak wcale
tak nie było. Louis wciąż był chłopcem, no przynajmniej w jakimś sensie. Był
wysoki, a z lekkim zarostem było mu do twarzy. Do tego jeszcze szare oczy i
cudowny uśmiech.
Otworzyłam oczy, a moje
usta rozchyliły się lekko. Czy ja właśnie myślałam o Louisie? Przystawiłam dłoń
do skroni, by odsunąć od siebie obraz chłopaka.
– Jesteś taka głupia –
szepnęłam do siebie.
Z moich myśli wyrwało
mnie trąbienie auta. Ze zmarszczonymi brwiami wychyliłam się delikatnie. Moje
zdziwienie pogłębiło się, gdy zobaczyłam Louisa, opartego o maskę swojego auta.
Pomachał mi, a ja dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, co oznacza jego wiadomość.
Szybko odsunęłam się od
okna zdenerwowana. Przygryzając wargę ubrałam długie szare spodnie dresowe, a
na koszulkę nocną wciągnęłam bluzę. Włosy szybko spięłam w koka i spojrzałam na
swoje odbicie. Na pewno nie wyglądałam na osobę, która idzie spotkać się ze
sławnym chłopakiem.
Wzruszyłam ramionami i
chwytając mały, brązowy portfel wyszłam z pokoju. Miałam nadzieję, że mama jest
już w pracy, a Tom śpi. Chciałam uniknąć zbędnych pytań.
Wyszłam z mieszkania i
szybko zbiegłam po schodach. Gdy wyszłam na zewnątrz, poczułam przyjemne
ciepło, który muskało moją skórę. Louis miał na sobie ciemne chinosy i białą
bluzkę z krótkim rękawem.
– Szybka jesteś –
zaśmiał się Louis, a ja pokręciłam głową i podeszłam do niego.
– A ty chyba nie możesz
spać w nocy – zaśmiałam się po czym wystawiłam w jego kierunku dłoń. On
uścisnął ją, ale o dziwo przyciągnął mnie bliżej i delikatnie musnął ustami mój
policzek. Moje serce w momencie przyspieszyło bicia. Ten moment trwał kilka
sekund, jednak byłam w stanie poczuć z bliska zapach delikatnych perfum Louisa,
a co najważniejsze jego ciepło. To był niesamowity i zarazem dziwny moment.
– Dzień dobry –
powiedział, a ja otworzyłam usta i ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie wiem co
mam powiedzieć. Zamiast tego skinęłam głową, by się z nim przywitać.
Louis odsunął się uśmiechnięty,
a ja czując jak na moje policzki wstępuje rumieniec przygryzłam wargę i
odwróciłam od niego wzrok. Po raz pierwszy czułam się tak niezręcznie.
– Powiedz ile mam ci
oddać – powiedziałam lekko zachrypniętym głosem. Chrząknęłam i zmarszczyłam brwi.
Wzięłam głębszy oddech, po czym odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Patrzył na
mnie z uśmiechem i uniesionymi brwiami. Modliłam się, by nie zobaczył
rumieńców.
Wystawiłam w jego
stronę portfel, a zdając sobie sprawę, że wciąż stoimy bardzo blisko siebie,
zrobiłam krok do tyłu.
– Zróbmy tak. – zaczął,
a jego uśmiech się pogłębił – Zamiast oddawać mi pieniądze, zjedz ze mną
śniadanie. – powiedział a ja uniosłam brwi.
– Ale… – zaczęłam
jednak Louis mi przerwał.
– Zgoda? – zapytał, a
ja schowałam portfel do kieszeni bluzy i kiwnęłam głową.
– Tylko, pójdę się
przebrać – mruknęłam a on znów się uśmiechnął.
– Jak dla mnie możesz
jechać nawet w piżamie – puścił mi oczko, a ja wywróciłam oczami.
Szybko wbiegłam z
powrotem do mieszkania, a pierwsze co zrobiłam to oparłam się o zimną ścianę i
wzięłam kilka głębszych wdechów.
– Och, ogarnij się
Sophie – mruczałam pod nosem jak mantrę.
Po kilku minutach
wyprostowałam się i już pewniej weszłam do swojego pokoju by przebrać się w coś
odpowiedniejszego. Śniadanie z Louisem. Zastanawiałam się, jak zareaguje
Ashley, gdy się o ty dowie. Nagle zdałam sobie sprawę, że od koncertu w galerii
nie mam od niej żadnej wiadomości. Ten fakt było tyle zadziwiający, że ona
zawsze pisała do mnie po każdym spotkaniu z chłopakiem.
Postanowiłam wypytać o
to Louisa.
Dresy szybko zamieniłam
na jasne rurki. Bluzę i koszulkę od piżamy zdjęłam, by założyć letnią bluzkę z
krótkim rękawem. Spojrzałam na swój
nadgarstek, a widząc, że nie wszystkie rany się zagoiły, chwyciłam bluzę i
szybko ją ubrałam. Wpadłam jeszcze do łazienki, by szybko się odświeżyć. Telefon schowałam do kieszeni i stanęłam przed lustrem.
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, próbując dodać sobie otuchy.
* * *
Auto zatrzymało się
przed restauracją, którą doskonale znałam. Można tam było zamówić tak dużą
kanapkę, jaką tylko się chciało. Kelnerzy na twoich oczach wypełniali ją
składnikami o które prosiłeś. W zależności od tego jak dużo zjadłeś, tyle
musiałeś zapłacić.
Z uśmiechem na ustach
wyszłam z auta i razem z Louisem skierowałam się do środka. O dziwo w
środku nie było nikogo, prócz obsługi.
– Louis, wiesz co się
dzieje z Ashley? Nie mam do niej żadnej wiadomości. – zapytałam, gdy ten w
skupieniu przyglądał się dostępnym produktom.
Uniósł swoje spojrzenie
na mnie i lekko speszony, podrapał się po brodzie.
– Z tego co wiem,
została na noc u Harry’ego – powiedział niepewnie, a ja uniosłam brwi
zdziwiona.
– Och, myślisz, że oni…
– nie byłam w stanie dokończyć zdania. Jednak Louis chyba wiedział o co mi
chodzi po parsknął śmiechem.
– Nie… – powiedział
przeciągając ostatnią literę. Szybko odwrócił wzrok powrotem do lady.
– O mój boże! Tak
myślisz! O mój boże… – moje oczy rozszerzyły się do wielkości spodków.
Czy to możliwe, by
Ashley przespała się z Harrym? Przecież znają się, nie dłużej niż ja i Louis. Tylko kilka dni. Miałam nadzieję, że moja blond włosa przyjaciółka pohamowała się w odpowiednim momencie.
– Czy nie sądzisz, że
ta kiełbasa… – powoli odwrócił się, po czym zaśmiał głośno. Przyłożyłam dłoń do
skroni, ubolewając nad jego dziecięcymi skojarzeniami.
– Przepraszam – próbował
się uspokoić, co nie wyszło mu dobrze. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdy tak
z sekundy na sekundę robił się bardziej czerwony. Ludzie za ladą patrzyli na
nas jak na wariatów.
Nasze śmiechy przerwało
głośne burczenie brzucha.
– Ktoś tu chyba by coś
zjadł. – powiedział Louis, po czym wciąż czerwony i uśmiechnięty zaczął składać
swoje zamówienie. Ja natomiast dopiero teraz spojrzałam na wybór dodatków. Od
cebuli, przez sałatki i oliwki, aż do różnego rodzaju szynek i mięs. Miałam
dylemat.
Louis natomiast chyba
nie miał tego problemu, bo co chwila wskazywał na nowe produkty, które kucharz
zapisywał na kartce. Po jego minie stwierdziłam, że jest tego sporo.
Kilka minut później
wraz z Louisem zajęliśmy miejsca przy oknie, razem z talerzami i jedzeniem.
Rozbawiona patrzyłam na jego okrągłą bułkę, która wypełniona była po brzegi
różnymi składnikami. W porównaniu do mojej dość długiej bagietki, jego
śniadanie było podwójnym obiadem.
Zaśmiałam się widząc,
jak próbuje odgryźć kawałek, jednak nie miał tak szerokiej szczęki. Ja
spokojnie odgryzałam po małym kawałku swojego śniadania i próbowałam nie
zakrztusić się, obserwując go.
W którymś momencie
udało mu się objąć całą bułkę ustami, jednak gdy zatopił w niej zęby, wszystko
co było w środku, wyleciało drugą stroną. Louis jęknął a ja zaczęłam się śmiać.
– Joseph! – westchnął i
odłożył bułkę na talerz, a po chwili spuścił głowę. Przygryzłam wargę próbując
zachować powagę.
– Jeśli chcesz, możesz
zjeść ze mną Emily – powiedziałam, zachowując żałobny ton.
Louis uniósł głowę, a
po chwili uśmiechnął się szeroko. Uznałam to jako zgodę. Już po chwili siedział
obok mnie na przysuniętym krześle. Odgryzłam kawałek bagietki i odsunęłam
talerz w jego stronę. On skosztował Emily od drugiej strony po czym przekazał ją
mnie. I tak dalej.
– Kiedy wyjeżdżacie? –
zapytałam, zagłuszając ciszę.
– Już chcesz się mnie
pozbyć? – zapytał ze śmiechem, a ja wywróciłam oczami.
– Wprost o tym marzę –
zachichotałam.
– Za tydzień –
powiedział marszcząc brwi – Pewnie przyjedziemy tu dopiero za kilka miesięcy –
mruknął, a jego wzrok zatrzymał się na moich oczach.
Oboje przestaliśmy
jeść. Wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem milcząc. Sama nie wiedziałam co mam
powiedzieć. Przecież miałam świadomość, że nie będziemy spotykać się
codziennie, jednak kilka miesięcy brzmi dość przerażająco. Chyba nie mogłam już
dłużej ukrywać, że w jego towarzystwie czułam się swobodnie. Chciałam bliżej go
poznać, jednak nie da się tego zrobić w tydzień.
Chrząknęłam znacząco,
marszcząc brwi.
– Więc… – westchnęłam i
spuściłam wzrok.
– Będziesz za mną
tęsknić? – zapytał pół żartem, a ja parsknęłam śmiechem.
– Oczywiście.
Codziennie wyleje tysiąc łez. – zaśmiałam się, co on również zrobił.
Kiedy skończyliśmy
jeść, rozmowa wciąż się kleiła. Temat już nie staczał się na wyjazd chłopców.
Oboje omijaliśmy go, dobrze się bawiąc.
Nagle usłyszałam
pstryknięcie i zobaczyłam błysk. Louis szybko wstał, co i ja uczyniłam. Gdy
chciałam odwrócić się w stronę okna, brunet chwycił mnie z nadgarstek i
pociągnął w przeciwną stronę. Szybko nałożył kaptur bluzy na moją głowę i wtedy
dopiero spojrzał mi w oczy.
– Trzymaj się blisko
mnie, nie odpowiadaj na żadne pytania i trzymaj głowę spuszczoną – powiedział a
ja kiwnęłam głową lekko zdenerwowana. Louis uśmiechnął się dodając mi otuchy.
Chwycił moją dłoń, przyciągając mnie bliżej siebie. Nie minęły dwie sekundy, a
otworzył drzwi i ze mną u boku wyszedł na zewnątrz.
Tak jak kazał,
trzymałam głowę spuszczoną i opartą o jego pierś. Dookoła mnie ludzi krzyczeli,
zadawali pytania i przepychali się. Flesz aparatów migał, a ja czułam się
przerażona. Do tego w jakimś sensie odczuwałam współczucie, względem Louisa. Przecież
on przeżywał to prawie codziennie, więc jak bardzo musiało go to irytować i męczyć?
Kiedy doszliśmy do
samochodu, Louis otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam i wciąż trzymałam głowę
spuszczoną. Moje włosy, przykrywały twarz, wiec mogłam czuć się w miarę
bezpiecznie. Już po chwili auto ruszyło i nastała upragniona przeze mnie cisza.
– Już możesz. –
powiedział Louis, gdy niepewnie zaczęłam się prostować. Ściągnęłam kaptur i odgarnęłam
naelektryzowane włosy. – Przepraszam. Powinienem to przewidzieć, a nie zabierać
cię w miejsce publiczne. – powiedział skruszony.
– Nic się nie stało –
odpowiedziałam szczerze i wzięłam głębszy oddech – Nie mam bladego pojęcia jak
to znosisz – powiedziałam, a on uśmiechnął się, lecz nie odpowiedział.
– Pojedziemy do mnie,
jeśli nie masz nic przeciwko. Nie chcę prowadzić tych głąbów pod twoje
mieszkanie. Mogą za nami jechać. – powiedział a ja przytaknęłam.
Rzeczywiście wolałam
czuć się pewniej. Jednak w tamtym momencie, wcale nie obchodzili mnie
reporterzy, wiszący na naszych karkach. Byłam zbyt przejęta faktem, że zobaczę mieszkanie
Louisa i najprawdopodobniej spędzę tam trochę czasu.
Od autorki: Da, da, daaaam! Rok szkolny właśnie się rozpoczął, a ja jakimś sposobem, mogłam wysiedzieć na komputerze, bez upomnień od strony rodziców. Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku i że nie załamaliście się, wczesnym wstawaniem :) Jestem ciekawa czy rozdział się podoba, więc komentujcie i obserwujcie! :D Pozdrawiam i dziękuję, za każdy komentarz :)
nie wiem o co chodzi z tym Joseph i Emily, ale mniejsza XD fajny rozdział, najlepsze było z Louisem i bułką hahahaah i kiełbasą XD czekam na kolejny i życzę weny:)
OdpowiedzUsuń@snajdbrd
Louis jak zwykle pozwala ta kiełbaska później bułka :) super ciekawe co będzie dalej
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze <3 Nie ma to jak skojarzenia :D Oj Louis.. XD
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam. ;)
hehehehehehe
Po pierwsze temat szkoły. Ja jestem baaardzo załamana! Dzisiaj nie potrafiłam zwlec się z łóżka, a na przedsiębiorczości i religii jest tak nudno, że niemal zasypiam. Ksiądz jest taki flegmatyczny, że aż strach. :) I oczywiście "koleżanka", której wręcz nienawidzę i mam ochotę ją zabić za każdym razem, gdy widzę jej krzywy ryj, się przepisuje do naszej klasy.
OdpowiedzUsuńPoza tym - jakie rany?! Jestem tak jakby nie w temacie. Trochę głupio mi się do tego przyznać, bo przecież może się okazać, że już o tym pisałaś, ale ja zapominalska, oczywiście nie pamiętam. Ale nie wydaje mi się. Coś bym chyba jednak kojarzyła. Ale gdybym się jednak myliła, to weź mnie nie bij. :D
Louis i jego skojarzenia. ^__^ Kocham go!
Pozdrawiam
Ok... więc ile rozdziałów nie skomentowałam? Dwóch... bardzo Cię przepraszam, Yokita, ale muszę powiedzieć, że z każdym byłam na bieżąco, tylko moje lenistwo nie pozwalało mi na lepszą mobilizację ;C
OdpowiedzUsuńCytat na początku jest niesamowity, naprawdę piękny i przypomina mi jeden, równie magiczny - " Ciężko jest zapomnieć o osobach, które tak dużo dały nam do zapamiętania". ♥
Dagh, wiesz jak bardzo polubiłam Louis'a? ♥ Czytam o nim chyba w sumie drugie opowiadanie, w całym moim życiu i jejku... uwielbiam tego idiotę ♥ Strasznie podoba mi się ten wątek z rozdziału i już na pierwszy rzut oka, widać jak pasiastemu zależy na Sophie. A skoro przy niej jesteśmy to uwielbiam ją. Chyba za te bluzy i normalność xD Poprzedni rozdział o kawiarni, ten o śniadaniu.... Yokita, chyba głodna chodzisz, nie? xD Ej, czy oni nazywali swoje jedzenie imionami? xDD Nie no, uwielbiam Cię ♥ Świetny rozdział ♥
całuję, przepraszam i czekam na następny ♥ ♥ ♥ Zapraszam Cię na nowy rozdział u siebie, oraz na nowy blog (ah, wiesz który! ♥) /Jerr ♥
http://brutal-truth-about-my-lover.blogspot.com/
+ oni jadą do niego :3 oni jadą do niego :3 oni jadą do niego :3 aaaa!! do jego domu jadą!! :3
UsuńJakie urocze to śniadanko! Aż zazdroszczę, naprawdę. Widać, że Louisowi bardzo zależy na kontakcie z Sophie, szczególnie że został tylko tydzień. Co będzie potem? Może jednak chłopcy zostaną na dłużej? ;> Zobaczymy. W każdym bądź razie, przez paparazzich Lou i Sophie znajdą się sami w jego mieszkaniu. Dlatego nie mogę doczekać się już następnego rozdziału. Pozdrawiam i życzę weny :*
OdpowiedzUsuń